"Rzeczpospolita" 23 maja 1997

Nie ma winnych

Jacek Cieszewski

Przemawiający wczoraj obrońcy 22 milicjantów oskarżonych o użycie broni podczas pacyfikacji kopalń "Manifest Lipcowy" i "Wujek" w grudniu 1981 r. wnieśli o uznanie ich za niewinnych.

Mec. Danuta Cwik, broniąca oskarżonego Tadeusza T., stwierdziła, że nie brał on udziału w pacyfikacjach. Jest chory na cukrzycę, gdy dojechał pod "Manifest Lipcowy" jedynie wszedł do biura przepustek, ale czuł się tak fatalnie, że zanim padły strzały, wrócił do samochodu, gdzie zaopiekował się nim lekarz. Następnego dnia, jako jedyny funkcjonariusz plutonu specjalnego, został przez dowódcę Romualda C. zwolniony z akcji w "Wujku".

Mec. Marek Barczyk, obrońca 13 członków plutonu specjalnego i jego dowódcy, za podstawowe dowody uznał raporty o zużyciu amunicji sporządzone przez członków plutonu specjalnego po akcji w "Wujku" oraz sprawozdanie tzw. Komisji Rokity. Te pierwsze nie wszystkie są podpisane, sporządzali je także funkcjonariusze, którzy w pacyfikacji nie brali udziału. Robili to na polecenie, pisali nieprawdę przez koleżeńską solidarność lub dla uniknięcia konsekwencji za zgubienie służbowej legitymacji. Raport Komisji Rokity, zdaniem obrońcy, zawiera wiele ustaleń "czysto prywatnych".

Mec. Barczyk podkreślił, że wbrew obiegowej opinii broń palną miał nie tylko pluton specjalny, ale również dwie kompanie liniowe, każdy z oficerów miał broń osobistą, uzbrojona była tzw. grupa Perka, złożona z funkcjonariuszy MO i SB budzących szczególne zaufanie przełożonych. W pacyfikacjach uczestniczyły, zdaniem adwokata, również służby specjalne państw ościennych, tak więc dowodów pośrednich na to, że inni mieli broń, jest aż nadto.

Uznał on, że Romuald C. nie może odpowiadać za sprawstwo kierownicze, bo wprawdzie był dowódcą plutonu specjalnego, ale nad nim był jeszcze szef sztabu, dowódca odcinka, dowódca kompanii, a więc nie on podejmował decyzje i nie ma cienia dowodu, że wydał rozkaz użycia broni. Adwokat stwierdził, że w akcie oskarżenia nie sformułowano zarzutów pod adresem konkretnych osób. Ani jeden z rannych wówczas świadków nie wskazał oskarżonego, który by do niego strzelał. Zresztą nawet stwierdzenie, że funkcjonariusze plutonu specjalnego strzelali, to za mało. Mec. Barczyk u żadnego ze swoich klientów nie dopatrzył się winy

Dzisiaj głos zabiorą kolejni obrońcy.